sobota, 7 stycznia 2012

Rozdział 13.

 Szykowałam się właśnie do wyjazdu do Austrii. Byłam już spakowana i zdążyłam pożegnać się z rodzicami, którzy musieli dziś wyjść wcześniej do pracy. Musiałam odpocząć od tego wszystkiego. Niby mi ulżyło po tym jak nawrzeszczałam na Maćka pod skocznią w obecności jego dziewczyny, ale teraz po przemyśleniu tego było mi jakoś dziwnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc niechętnie poszłam je otworzyć.
-Cześć - Powiedział Maciek i wszedł do domu.
-Hej… - Mruknęłam. - Czego chcesz? Nie widzisz, że się śpieszę?
-Wyjeżdżasz?
-Tak, do Blanki i Gregora - Wyjaśniłam. - Trochę się śpieszę… A muszę jeszcze dostać się do Krakowa…
-Tym się nie przejmuj, odwiozę cię.
-To nie będzie potrzebne - Już wolałam się tłuc pociągiem niż spędzić podróż w jego towarzystwie. - No, ale czego chciałeś?
-Wiem, że to strasznie głupio wyszło! Zachowałem się jak szczeniak, jak kretyn. Zakładając się o ciebie, chciałem żeby coś między nami zaiskrzyło. Chciałem, żebyś się we mnie zakochała. Wtedy byłem pewien, że ja nic do ciebie nie czuję. Jednak, gdy wszystko się wydało zrozumiałem, że kocham cię od dawna, rozumiesz? Nie wiem, dlaczego związałem się z inną… Byłem głupi i strasznie tego żałuję, naprawdę! Proszę cię Ada uwierz mi! I wybacz…
-Myślisz, że raz powiesz przepraszam i to wszystko załatwi?
-Nie…
-Wiesz kretynie… Może ty nie chciałeś doprowadzić do tego, żebym się w tobie zakochała, ale tak się stało. Tak, dobrze słyszysz. Nie wiem gdzie, nie wiem, jak, ale…Jednak ty masz dziewczynę, a teraz ja wyjeżdżam na parę dni. Może jak wrócę to porozmawiamy i ustalimy, co będzie dalej? Oboje wszystko na spokojnie przemyślimy i zobaczymy, co i jak… - Zaproponowałam coś takiego, bo nic innego nie przyszło mi w tej chwili do głowy.
-Zgoda… - Szepnął. - Ale mogę cię podwieźć, naprawdę. I tak mam w Krakowie jedną sprawę do załatwienia.
-Dobrze - Zgodziłam się. - Ale w samochodzie o tym nie rozmawiajmy.
-Będzie jak zechcesz…

~

 Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Parę razy chciałam się złamać i powiedzieć, że wszystko mu wybaczam i żeby było tak jak dawniej, ale jednak jakaś blokada mnie przed tym powstrzymywała. I nic nie mogłam na to poradzić. Zaparkował samochód przed lotniskiem i pomógł mi wyciągnąć bagaże.
Znów nastała krępująca cisza.
-Dzięki - Odezwałam się pierwsza. - I cześć… Do zobaczenia - Mruknęłam.
-Udanego i bezpiecznego lotu - Powiedział cicho.
-Dzięki - Uśmiechnęłam się niepewnie po czym znikłam z jego pola widzenia. Tak bardzo chciałam znów czuć się przy nim swobodnie, a nie tak dziwnie jak teraz. Strasznie brakowało mi tamtych chwil i tego wszystkiego. Ale niestety czasu nie da rady cofnąć. Niestety.

~

 Wylądowałam bezpiecznie. Odetchnęłam z ulgą, bo nigdy nie lubiłam latać samolotami. Z lotniska miał mnie odebrać Gregor. Rozglądałam się za nim i wkrótce zobaczyłam jak szalenie do mnie macha. Mimowolnie parsknęłam śmiechem i ruszyłam w jego kierunku.
-Cześć! - Przywitał się buziakiem w policzek. - Daj, wezmę tę walizkę - Chwycił ode mnie bagaż.
-Cześć i dzięki - Powiedziałam. - Jak mała? - Zapytałam.
-Jak wychodziłem to w domu było istne piekło, a teraz… Może Blance się udało ją uśpić- Wyjaśnił. - Ale jest kochana - Rozczulił się przez moment, gdy wkładał moją walizkę do bagażnika.
-Nie wątpię - Przyznałam, gdy znalazłam się w samochodzie.
-Ale jak tam u ciebie? Jak sprawa z Maćkiem?
-Ciężko… Rozmawiałam z nim dziś. Odwiózł mnie na lotnisko. Uzgodniliśmy, że porozmawiamy na spokojnie jak wrócę.
-Mądra decyzja… Co za palanty z nich!
-Gregor już nie warto się tym przejmować, naprawdę - Oznajmiałam mu i napotkałam jego zdziwione spojrzenie. - Uwierz mi człowieku i jedź!

~

 Nim się zorientowałam nadszedł wieczór. Gregor zajmował się małą, a Blanka urzędowała w łazience. Schlierenzauer miał rację. Odnośnie tego, że ich mała jest kochanym dzieckiem. Obserwowałam jak bawi się z córką i mimowolnie się uśmiechałam. Takie małe dziecko jest niczemu nieświadome i nie zdaje sobie sprawy z tego, że daje dorosłym aż tyle radości i powodów do uśmiechu.
-Widzisz kochanie… Sprawiłaś, że ciocia Ada się uśmiecha! - Krzyknął w pewnym momencie, a ona wesoło zapiszczała. - Mój aniołek - Dał jej całusa.
Później to Blanka zajęła się córką, a on się z nami pożegnał i poszedł spać. Kiedy i mała zasnęła miałam czas, żeby porozmawiać z przyjaciółką. Powiedziałam jej o wszystkim. O tym, co myślę i o tym, co mnie dręczy. Pochwaliła mnie za to, że podjęłam taką decyzję. Żeby pogadać z Maćkiem jak wrócę. Stwierdziła, że oboje bardzo się z tym męczymy i najlepsza na to wszystko będzie szczera rozmowa. Podzielałam jej zdanie.
Gdy oznajmiła, że i ona idzie się położyć, sama udałam się do mojego tymczasowego pokoju. Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w panoramę miasta. Już chyba wiedziałam, co chcę mu powiedzieć…



****

Witam ;*

Cóż ja Wam mogę powiedzieć na sam początek? Że czuję się cholernie paskudnie za to, że przez tyle czasu mnie tutaj nie było? Nie wiem nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam Was z całego serca.

Dlaczego akurat dziś postanowiłam dodać ten rozdział? Trzy powody.
Po pierwsze dziś to opowiadanie ma swoją rocznicę ;) Dokładnie 7 stycznia 2011 roku pojawił się tutaj prolog. Tak, wiem. Strasznie dużo rozdziałów się przez ten rok pojawiło xD
Ale, dobra ;D Wiem jedno. Do drugiej rocznicy nie dotrwam z prostych powodów ;)Kończę to na 15 rozdziale. No i epilog oczywiście ;) Kompletnie mi nie wyszło to opowiadanie, ale o tym nie teraz ;D

Po drugie dziś swoje 22 urodziny obchodzi Gregor ;) Z całego serca życzę mu wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia, szczęścia zarówno w życiu prywatnym i zawodowym, spełnienia marzeń oraz jak największych sukcesów! ;)

A po trzecie…No przed chwilą wróciłam z oglądania Gali Mistrzów Sportu ;D
I z całego serca gratuluję Adasiowi tego 3 miejsca i nagrody specjalnej ;) Należało mu się to jak cholera! No i popłakałabym się oczywiście przy tym jak puścili te wszystkie skoki i w ogóle…Brakuje mi Ciebie Adaś na skoczni ;)  I nie tylko mi…

Ale coś się rozpisałam  ;) Od razu mówię, że nie wiem, kiedy dodam 14 ;D

Pozdrawiam ;*