Pół roku później.
Nadszedł październik, a ja rozpoczynałam drugi rok studiów. Mimo, że tak samo jak Maciek mieszkałam w Zakopanem to nie kontaktowaliśmy się ze sobą. Bo, po co? Po tym jak on z Peterem wyjawili nam prawdę o tym durnym zakładzie byłam naprawdę załamana, bo wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że on nie jest mi obojętny, ale co z tego? Po tym wszystkim zadzwonił do mnie raz. Tylko jeden raz, aby powiedzieć, że żałuje tego, co zrobił. Powiedziałam mu wtedy, że się zastanowię, co będzie dalej. To chyba zrozumiałe, że od razu po tym wszystkim nie rzuciłam się mu w ramiona. Jednak… Nie wiem, czy ja coś zrobiłam źle, ale miesiąc po tym wydarzeniu on znalazł sobie dziewczynę. Zabolało mnie to i to straszliwie. Jest z nią do tej pory, a mnie totalnie olewa. Nie powinnam się tym przejmować, ale cóż ja na to poradzę? Nie chciałam się w nim zakochiwać. On nie wiedział o moich uczuciach. To nie było najgorsze. Najgorsze było to, że straciłam przyjaciela, jakiego zawsze miałam w jego osobie. Strasznie brakowało mi naszych rozmów, wygłupów…Po prostu brakowało mi jego. Kiedy na ulicach Zakopanego widziałam go z dziewczyną czułam ból w sercu. To proste. Byłam o niego zazdrosna, ale teraz już nic nie mogłam na to poradzić. Bez słowa mijaliśmy się na chodniku tak jakbyśmy się nigdy nie znali. Czy ja zawiniłam? Nie sądzę. Ja musiałam mieć czas, żeby to wszystko na spokojnie przemyśleć. A on nie poczekał…
Powinnam przestać o tym myśleć, ale nie potrafię. Chciałabym, żeby wszystko było tak jak dawniej. Z rozmów z Zuzą dowiedziałam się, że ona przebaczyła Peterowi. Bo on się starał. On poczekał…
~
Peter szykował się do nowego sezonu, który miał ruszyć już za miesiąc. Szczerze mu kibicowałam. Od marca, czyli od czasu, kiedy razem z Adą dowiedziałyśmy się o zakładzie wiele wydarzyło się w moim życiu. Peter nie mógł się pogodzić z tym, co zrobił. Codziennie do mnie wydzwaniał z przeprosinami, a jak nie odbierałam to po prostu zjawił się u mnie. Widziałam po nim, że strasznie żałuje swojego dziecinnego zachowania. Tysiąc razy zapewniał mnie, że ten zakład był głupim pomysłem i, że nie był nic warty. Oczywiście od razu nie dałam się złamać tylko rozważyłam wszystkie za i przeciw. Stwierdziłam, że mu wierzę. Gdyby nie żałował to robiłby tego wszystkiego by mnie odzyskać. Skąd to wiedziałam? Tak podpowiadało mi serce, którego posłuchałam. Od maja jesteśmy parą. Tak… Poprosił mnie o chodzenie. Zgodziłam się bez wahania. Teraz otwarcie mogę przyznać, że całkowicie się w nim zakochałam. Z wzajemnością. Teraz już nie wracamy do tego, co było. Oboje uzgodniliśmy, że to nie ma sensu. Trzeba żyć teraźniejszością. Żyć i cieszyć się chwilą. Całkowicie inną sytuację miała Ada, której z całego serca współczułam. Nie mogłam pojąć zachowania Maćka, a i Peter z Gregorem nie mogli do niego dotrzeć. Tak jakby odciął się od nas i chciał spróbować czegoś nowego. Szkoda tylko, że tak łatwo zapomniał o swoich przyjaciołach.
Podczas naszych wakacji, teraz w lipcu postanowiłyśmy z Adą udać się do Austrii, żeby odwiedzić Blankę i Gregora. Rodzice nie robili problemów, za co byłyśmy im ogromnie wdzięczne. Okazało się, że bardzo dobrze zrobiłyśmy, że ją odwiedziłyśmy, bo miała już dość Gregora, który na każdym kroku jej usługiwał i pytał jak się czuje. Brakowało nam tych rozmów w trójkę, więc nadrobiłyśmy stracony czas i bawiłyśmy się świetnie. Żal było się rozstawać, ale musiałyśmy wrócić. Z tego, co się orientuję to niedługo ma termin… Fajnie, że będzie mamą, a Gregor tatusiem. Peter mi kiedyś wspomniał, że też się ze mną postara. Wtedy parsknęłam śmiechem, ale teraz twierdzę, że to urocze z jego strony. Cieszyłam się tym, że go mam…
~
Gregor przebywał na jakimś spotkaniu, na które wezwał go trener a ja siedziałam w domu z jego mamą. Mała coś za bardzo rozpychała mi się w brzuchu, a ja chciałam wszczynać fałszywego alarmu. Jednak po dość silnych skurczach postanowiłam dać znać.
-Pani Angeliko… - Zaczęłam.
-Żadna pani, tylko mamo - Poprawiła mnie z uśmiechem.
-Dobrze… W takim razie mamo - Powiedziałam. - Chyba zaczęłam rodzić - Wyjąkałam, bo poczułam kolejny skurcz.
-Tylko spokojnie - Oznajmiła. - Oddychaj głęboko, a ja pójdę na górę po torbę - Nie minęła minuta, a z powrotem była na dole. Zostawiła karteczkę dla męża i pomogła mi wstać i dojść do samochodu. Rzuciła torbę na tyle siedzenie i odpaliła silnik. Wbiło mnie w siedzenie. - Przepraszam - Uśmiechnęła się przepraszająco, a ja krzyknęłam przeraźliwie. - Zadzwonisz do Gregora?
-Co? Ach tak! Gregor! - Zorientowałam się i wyciągnęłam telefon z torebki. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Blanka no, co jest? Wiesz, że mam spotkanie…
-RODZĘ! - Wydarłam się.
-C-co ty robisz?!
-RODZĘ! Zbieraj się z tego treningu i ładuj swój kościsty tyłek do szpitala!
-Zaraz będę!
~
Leżałam wyczerpana na sali porodowej i modliłam się, żeby ta męczarnia już się skończyła. Schlierenzauer dzielnie trzymał mnie za rękę. Był cały blady, ale nie zemdlał. Dziękowałam mu za to, bo miałam w nim jakieś oparcie. A ja sama nie mogłam już znieść tego bólu. Kiedy to się skończy?! Nagle poczułam silny skurcz i zaczęłam przeć tak jak kazał mi lekarz. Krzyczałam przeraźliwie i wydzierałam się w niebo głosy. Mama moja i Gregora ostrzegała mnie przed tym, ale na Boga! Kiedyś zabiję Gregora, naprawdę! Jakby to on nie mógł za mnie rodzić! Spojrzałam na niego błagalnie tak jakbym chciała, żeby jakoś przyspieszył czas, ale on tylko niepewnie się uśmiechnął. Nie wiem, czy tym uśmiechem chciał dodać mi sił, ale to podziałało. Po kilku minutach poczułam się dziwnie pusta w środku, a na sali rozległ się przeraźliwy płacz maleństwa. I on wynagrodził mi wszystko, co musiałam tutaj przejść. Lekarz zwrócił się do położnej, a ona zanotowała…
-Dziewczynka urodzona w Innsbrucku 6 października 2011 roku o godzinie 19:59.- Serdeczne gratulacje - Zwróciła się do nas i podała mi małą w ramiona.
-Hej malutka - Szepnęłam.- Dziękuję, że ze mnie wyszłaś - Pocałowałam ją w główkę.
-Hej… To ja twój tatuś - Odezwał się Gregor, a ja podałam mu naszą córkę. Wziął ją ostrożnie na ręce i usiadł przy mnie. Wyglądał rozczulająco. - Fajnie, że już z nami jesteś - Złapał ją za rączkę i tak samo jak ja pocałował jej małą główkę. Ten widok utwierdził mnie w przekonaniu, że to on jest mężczyzną mojego życia, którego kocham ponad wszystko.
****
Witam ;*
Tak. Dobrze widzicie…Ola dodała nowy rozdział xD I do tego powiem Wam, że ten rozdział mi się podoba! A to nowość jakaś jest ;D
Wiem, że musiałyście długo czekać, ale nie ma skoków, a ja nie mam weny. No wiem, że ostatnio się LGP skończyła, ale to nie to samo…Wiecie, o co mi chodzi ;)
No i postanowiłam, że te trzy skokowe historie, które teraz piszę najprawdopodobniej będą moimi ostatnimi jeśli chodzi o tą dyscyplinę. Mam nadzieję, że to zrozumiecie ;) W końcu już dużo opowiadań napisałam o skokach ;D
Pozdrawiam ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz